Prawie trzy lata temu Magda i Marcin Karwatka zostali rodzicami. Szczęście było podwójne, bo na świat przyszli bliźniacy. Radość została zmącona przez fakt, że chłopcy urodzili się prawie trzy miesiące przed planowanym terminem porodu.
W rodzinie obojga rodziców są bliźniaki, dlatego pani Magda i pan Marcin zdawali sobie sprawę, że ich też może spotkać podwójne szczęście. – Już w ósmym tygodniu ciąży podczas badania USG lekarz zauważył dwie kropeczki – opowiada pani Magda. Dopiero po powrocie do domu polały się łzy. – To była mieszkanka szoku i radości – wspomina mama chłopców. Ciąża przebiegała książkowo. Termin porodu lekarze wyznaczyli na 4 czerwca. Rodzice spodziewali się, że może to nastąpić trochę szybciej, ale nie aż tak szybko.
Tyle co paczka cukru
Był początek marca 2020 roku, kiedy wracali z zakupów w Poznaniu. Następnego dnia pani Magda miała pójść do szpitala na planowane badanie. – Źle się poczułam i postanowiliśmy zatrzymać się w szpitalu. Okazało się, że chłopcy spieszą się na świat. Lekarz zdecydował, że kolejnego dnia przewiozą mnie do Poznania – wspomina pani Magda. Dzieci nie chciały czekać. Najpierw urodził się Antek, chwilę po nim na świat przyszedł Witold. Chłopcy nie oddychali samodzielnie. W pierwszej minucie życie mieli jeden punkt w skali Apgar, czyli dziesięciostopniowej skali oceniającej czynności życiowych noworodka. Po dziesięciu minutach obaj dostali 6. Choć pielęgniarki i lekarze nie mogli w to uwierzyć, obaj ważyli tyle samo. Dokładnie 1 kg 50 gram. To odrobinę więcej niż torebka cukru.
Życie w szpitalu
Jeszcze tego samego wieczora trafili do szpitala w Poznaniu, na oddział specjalizujący się we wcześniakach. – Pojechaliśmy tam już kolejnego dnia. Poród był naturalny i szybko mnie wypisali – wspomina pani Magda. – Lekarze powiedzieli, że stan chłopców jest ciężki, ale stabilny – wyjaśnia ich mama. Początkowo godzinę dziennie tylko ona mogła być chłopcami. Ale na świecie właśnie zaczęła się pandemia koronawirusa. Odwiedziny w szpitalu ograniczono do minimum, a potem zakazano ich całkowicie. – I przez ponad sześćdziesiąt dni nie widzieliśmy chłopców. Jedynie od wolontariuszy dostawaliśmy ich zdjęcia. Mogłam też dostarczać do szpitala mleko – mówi pani Magda. Po trzech miesiącach ich stan na tyle się poprawił, że mogli wyjść do domu. Ważyli już 3 kg 500 gr. Samodzielnie oddychali i pili mleko z butelki.
Spanie w ciszy
Pierwsza noc była trudna. – Dzieci nie chciały spać. Okazało się, że nie są przyzwyczajeni do ciszy. Pierwsze tygodnie życia spędzili w inkubatorze, a potem w szpitalu. Tam wciąż słychać szum różnych urządzeń – tłumaczy z kolei pan Marcin, tata bliźniaków. Rodzice znaleźli w internecie nagranie odgłosów szpitala, a potem hałas miasta. – Podziałało. Zasnęli – wspominają. Z kolejnym dniem uczyli się siebie nawzajem. Rozpoczęła się też wędrówka po lekarza i terapeutach. Obecnie u obu chłopców widać opóźnienie psychoruchowe, ale lekarze i terapeuci dają nadzieję, że Antoś i Witold nadrobią braki do swoich rówieśników.
Rehabilitacja i nadzieja
Witold wstaje już na własne nóżki i je stałe posiłki. – Obecnie jego ulubioną zabawą jest uciekanie. Sięga wszędzie gdzie tylko dosięgnie. Wszystkiego chce dotknąć i zobaczyć – mówi pani Magda. Antoś ma obniżone napięcie mięśniowe, dlatego nie potrafi jeszcze samodzielnie siadać, ani chodzić. – Pełzając po podłodze dociera wszędzie tam, gdzie chce – mówi pan Marcin. Rodzice pracują też nad jedzeniem czegoś więcej niż tylko mleka. – Na razie to jest problem – mówi mama. Szczególnie Witold jest już spragniony towarzystwa rówieśników, dlatego rodzice postanowili zapisać ich do przedszkola. – Kilka razy w tygodniu na kilka godzin dojeżdżamy do Komorowa. To prywatna placówka z nauczycielami przygotowanymi do pracy z z dziećmi z niepełnosprawnościami – mówi pani Magda. Do tego sześć albo siedem razy w tygodniu różne formy rehabilitacji oraz wizyty u lekarzy specjalistów. Obaj chłopcy mają padaczkę, a Antoś urodził się też z wodogłowiem i małogłowiem. Tylko połowę kosztów koniecznej rehabilitacji pokrywają różne dofinansowania. Resztę rodzice muszą zapłacić z własnej kieszeni. Jeśli ktoś chce im pomóc w walce o zdrowie dzieci może przekazać darowiznę lub 1,5 proc. podatku podczas rozliczenia z fiskusem za ubiegły rok.
Jak pomóc Witoldowi i Antosiowi?
KRS 0000387207 cel szczegółowy 2963 Antoni i Witold Karwatka
Przekaż darowiznę. Bank Millenium: 85 1160 2202 0000 0001 9214 1142. Fundacja „Serce dla Maluszka”