Blisko rok temu sama znalazła guza w piersi. Diagnoza była jednoznaczna – nowotwór złośliwy. Przeszła wycieńczające leczenie oraz mastektomię jednej piersi. Niestety kolejne badania pokazały mikro-przerzut w węzłach chłonnych. Walka nie jest przegrana. Szansę na powrót do zdrowia daje nowy lek. Koszt miesięcznej terapii to 9 tys. zł, a kuracja musi trwać dwa lata. Państwo nie finansuje leczenia. Dlatego potrzebna jest pomoc.
Ania Wajs ma 27 lat. Do tej pory była szczęśliwą żoną i właścicielką własnego salonu fryzjerskiego. W maju ubiegłego roku po raz pierwszy postanowiła samodzielnie zbadać swoje piersi. – Zainspirowała mnie do tego niezobowiązująca rozmowa. W internecie znalazłam instrukcję jak to zrobić – wspomina pani Ania i podkreśla, że od razu wyczuła niepokojącą zmianę. Nie zbagatelizowała sprawy. Młoda mieszkanka Chorzemina poszła do lekarza, a ten zlecił serie badań. W lipcu przyszły wyniki, które potwierdziły, że kobieta choruje na nowotwór złośliwy piersi. – Zmiana została wykryta wcześnie. W maju guz miał 1,5 centymetra. Rósł bardzo szybko, bo w lipcu miał już 5,5 centymetra – wspomina pani Ania. Ruszyło leczenie.
I
Na początek lekarze zdecydowali się na cykl chemioterapii. Łącznie 16 wlewów, których skutki kobieta odczuwa do teraz. Jednym z nich jest utrata włosów. – Początki były trudne. Dla kobiety, a zwłaszcza dla fryzjerki włosy są ważne. Nie kryłam się jednak specjalnie z łysą głową – mówi pani Ania i wyjaśnia, że nawet na chemioterapię chodziła bez czapki. Teraz włosy powoli odrastają. Po kilku miesiącach lekarze podjęli decyzję, że konieczna jest mastektomia piersi. W trakcie kilkugodzinnej operacji usunięto też trzy węzły chłonne oraz wykonano rekonstrukcję. Dalsze leczenie było uzależnione od wyników badań histopatologicznych, czyli badań pobranych tkanek pod mikroskopem. – To był kolejny cios – wspomina pani Ania. Wyniki nie były dobre. Okazało się, że w węzłach chłonnych znaleziono mikroprzerzut. Od razu wdrożono hormonoterapię. W maju pani Ania rozpocznie cykl naświetlań. Na początku czerwca będzie można rozpocząć terapię nowym lekiem pod nazwą “Abemacyklib”. – Od dwóch lat mówi się, że państwo wprowadzi preparat na listę leków refundowanych. Na razie jednak do tego nie doszło – mówi pani Ania.
II
Miesięczna terapia kosztuje ok. 9 tys. zł. Leczenie mieszkanki Chorzemina ma trwać dwa lata. – Koszty przekraczają możliwości finansowe moje i moich bliskich – przyznaje pani Ania i prosi o pomoc. W sobotę (20.04.) do zbiórki przyłączyli się piłkarze, działacze i kibice Orkana Chorzemin. Podczas meczu u siebie z MKS Sparta Oborniki na stadionie można było znaleźć puszkę, do której zbierano datki dla Ani. Tylko podczas jednego popołudnia zebrano 3 tys. 30 zł. Zbiórkę na terapię nierefundowanym lekiem ogłoszono w sieci. Do tej pory udało się zebrać ponad 51 tys. zł. To ogromna suma, ale nadal nie wystarczy na całe potrzebne leczenie. Dlatego Ania i jej bliscy proszą o wsparcie. Ta kuracja to jedyna szansa na uratowanie życia mieszkanki Chorzemina.
III
Na co dzień w walce z chorobą panią Anię wspiera mąż, rodzice i rodzeństwo. Wszyscy pragną, aby mogła wrócić do swojej codziennej aktywności. – Przed chorobą często ćwiczyłam na siłowni. Byłam aktywna, moją pasją były spacery po górach – wspomina młoda kobieta, a my mamy nadzieję, że za jakiś czas, może nie za tydzień, ani miesiąc, ale wkrótce wybierze się na kolejną wyprawę. Tymczasem o możliwość refundacji leku zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia. Czekamy na odpowiedź.