Natalia Struzik dzieciństwo spędziła w szpitalach. Długo nie było wiadomo, co jej jest. Trafną diagnozę lekarze postawili dopiero gdy miała 12 lat. Wtedy też usłyszała, że jeszcze przed 30 urodzinami będzie potrzebowała przeszczepu wątroby. Dziś ma 28 lat. Telefon zadzwonił tydzień temu. – Jest dawca – usłyszała i polały się łzy.
Pierwsze problemy ze zdrowiem pojawiły się, gdy miała zaledwie sześć lat. – Z infekcją trafiałam do szpitala na dwa tygodnie. Wracałam do domu na krótko i znowu byłam chora. To było błędne koło – wspomina pani Natalia. Schorzenia były na tyle poważne, że nie mogła normalnie chodzić do szkoły. Przez lata miała indywidualne nauczanie. Nikt nie wiedział co jej dolega. W końcu trafiła do szpitala w Poznaniu. Lecznica stała się jej drugim domem. Lekarze podejrzewali guza mózgu, a potem białaczkę, przeszła przez oddział neurologiczny, gastrologiczny, a potem przez rok była na oddziale zakaźnym. Niewiele to pomogło. Nadal nie było diagnozy. – Po dwunastu miesiącach moja mama nie oczekiwała cudów, ale liczyła choć na minimalną poprawę. Lekarka powtarzała tylko, że muszę zostać w szpitalu – wspomina pani Natalia. Objawy były coraz bardziej dokuczliwe. Pojawiły się problemy z żołądkiem, złamania, krwotoki, zasłabnięcia i migreny, które z czasem przeobraziły się w ataki padaczki. W końcu mama Natalii poprosiła o skierowanie do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam nastąpił przełom.
I
Dość szybko lekarze postawili diagnozę – autoimmunologiczne zapalenie wątroby. Choroba atakowała cały organizm. Rozpoczęto leczenie. – Lekarze nie rozumieli, dlaczego nie przynosi to pożądanych efektów. Tej choroby nie da się wyleczyć, ale liczyliśmy, że objawy ustąpią i zostanie uśpiona. Znam takie przypadki. Niestety u moja dolegliwość jest bardzo agresywna – wyjaśnia pani Natalia i tłumaczy, że objawy często uniemożliwiały jej normalne funkcjonowanie. Nie była w stanie chodzić do szkoły od poniedziałku do piątku, dlatego wybrała liceum zaoczne. – Obecnie jestem w trakcie edukacji na technika weterynarii, marzę, żeby zostać lekarzem weterynarii. Wierzę, że będzie to możliwe – mówi pani Natalia. Już gdy miała 12 lat dowiedziała się, że przed trzydziestką będzie potrzebowała przeszczepu wątroby. Obecnie ma 28 lat. Dwa lata temu pojawiły się kolejne problemy. W wątrobie pojawił się nowotwór. Niezbędna była chemioterapia, którą młodej kobiecie podawano przez tętnice udową. To miało jej pozwolić dotrwać do przeszczepu i zapobiec rozprzestrzenianiu choroby po całym organizmie.
II
Jeszcze kilka dni temu jej stan był bardzo zły. Od dawna jest na rencie. Mieszka z narzeczonym w Szamotułach. – Kiedyś, gdy Paweł wychodził do pracy, mogłam zostać na kilka godzin sama. Ostatnio stało się to niemożliwe. Toksyny w organizmie powodowały, że nie wiedziałam co robię. Zdarzyło się, że włączyłam piekarnik, zapomniałam i poszłam spać – wyjaśnia pani Natalia, którą w trudnych chwilach opiekowała się mama. Jedynym wyjściem był przeszczep wątroby. – Nie dało się nic zrobić, mogłam tylko czekać, czekać i czekać – mówi młoda kobieta. Wreszcie zadzwonił telefon. – Usłyszałam, że mają dla mnie wątrobę – mówi pani Natalia.
III
Przeszczep odbył się we wtorek (23.04.). Operacja trwała siedem godzin. Już następnego dnia kobieta wstała z łóżka. – Minął zaledwie tydzień, ale już czuję się dużo lepiej. Nie ma pewności kiedy wyjdę ze szpitala, ale to raczej kwestia kilku dni niż tygodni – cieszy się pani Natalia. Wyjaśnia, że po powrocie do domu będzie potrzebować intensywnej rehabilitacji. – To kolejne duże koszty, którym ja i moi bliscy nie jesteśmy w stanie podołać – mówi młoda kobieta i wyjaśnia, że do założenia internetowej zbiórki namówił ją przyjaciel Damian Smoczyk z Wielenia (gm. Przemęt). – Chcę dalej walczyć, bo kocham życie. Jestem wdzięczna za wszystkie wspaniałe osoby spotykane po drodze. Damian chce wyruszyć w niesamowitą podróż z Wielenia do Afryki. Za każdy pokonany kilometr, a jest ich około 8 tys., chce zachęcić wspierających do przekazania złotówki na zbiórkę – tłumaczy pani Natalia, a o niezwykłym podróżniku piszemy w tekście obok.