– Modlimy się, aby Zosieńka z tego wyszła. Każdy kolejny dzień przynosi strach. Boimy się o to, jak nasza córka sobie z tą walką poradzi – mówią zrozpaczeni rodzice. Dziewczynka ma dopiero dwa lata i znajduje się pod stałą opieką lekarzy. Jest po przeszczepie szpiku, ale niestety pojawiły się skutki po mega chemii.
Koszty leczenia są ogromne. Każda złotówka jest na wagę złota. Zosia walczy i jest bardzo dzielna. Niestety, bez wsparcia ludzi dobrej woli rodzice nie dadzą sobie rady finansowo, dlatego tak ważna jest mobilizacja. Czas ucieka. U dwulatki zdiagnozowano zespół VOD oraz ziarnkowca w porcie. Stan dziewczynki jest ciężki, ale stabilny. Rodzice Zosi przyznają, że wyniki, które otrzymali wówczas od lekarza, rozsypały ich świat na drobne kawałki. Jednak nie poddają się i robią wszystko, aby pomóc swojej małej księżniczce. – Rozsyłamy informację wszędzie, gdzie się da, aby dotrzeć do jak największej liczby osób – mówi Artur Buśko, tata Zosi.
Diagnoza i śmierć ukochanego dziadka
– Każdego dnia błagamy, by nasze dziecko nie cierpiało, by nie było bólu i łez, by Zosieńka miała normalne dzieciństwo. Modlimy się o zdrowie – mówią. Jest prowadzona zbiórka na stronie Siepomaga.pl. Do tej pory wpłacono ponad 42 tys. zł. Jednak to kropla w morzu potrzeb. Trzeba uzbierać ponad 1 mln zł. – Jest to kwota, która pozwoli córce na dalsze leczenie – przyznaje pan Artur. Zosia jest bardzo żywiołowym, ciekawym świata dzieckiem, które uwielbia spędzać czas wśród innych. Gdy nie miała jeszcze pełnych 16 miesięcy, złapała Campylobacter (rodzaj bakterii, które mogą powodować chorobę biegunkową u ludzi – przyp. red.). Lekarz zlecił dodatkowe badania. USG brzucha pokazało guz na prawym nadnerczu. – Bardzo się przestraszyliśmy. Był to dla nas okropny czas, bo zmarł ukochany dziadzio Zosi, który zachorował na nowotwór. Niestety, po niespełna miesiącu walki odszedł – opowiadają. Po otrzymaniu wyników USG zostaliśmy pilnie skierowani do szpitala klinicznego w Poznaniu.
Dobra, a potem kolejna zła wiadomość
Jak opowiadają rodzice, w poznańskiej placówce wykonano Zosi różne badania, które miały potwierdzić lub wykluczyć nowotwór. Po operacji czekano na wynik histopatologii guza oraz trepanobiopsji. Gdy dziewczynka obudziła się, czekały na nią kolejne badania, w tym tomograf i rezonans. W końcu przyszły wyniki. Rodzice przyznają, że spełnił się wówczas jeden z najgorszych scenariuszy. U Zosi zdiagnozowano nowotwór złośliwy – Neuroblastomę czwartego stopnia z przerzutami do szpiku, który charakteryzuje się wysoką śmiertelnością. Od razu rozpoczęto leczenie. – Córka otrzymała bardzo silną chemioterapię, która trwała osiem cykli, po czym zostały zlecone kolejne badania: tomograf, rezonans i trepanobiopsja – wspominają rodzice. Tuż przed drugimi urodzinami córka i rodzice otrzymali najlepszy dla nich prezent. Okazało się, że Zosia jest czysta. Jednak tą informacją długo się nie cieszyli. Po rozmowie z konsultantem krajowym konieczne były kolejne badania histopatologiczne i PET. Ponownie czekała chemioterapia. Zosię zakwalifikowano do autoprzeszczepu. Trafiła do szpitala na oddział transplantacji szpiku kostnego. Obecnie jest po przeszczepie, ale pojawiły się skutki po mega chemii.
Żyją w ciągłym stresie
Rodzice nie tracą nadziei i walczą o swoją córkę. Wprost mówią, że bitwa jest nierówna, ale robią wszystko, co w ich mocy, aby pomóc Zosi. – Nie wiemy, co nas czeka za tydzień, za miesiąc, za rok – mówią zgodnie rodzice. Jak czytamy w internecie, neuroblastoma charakteryzuje się wysokim prawdopodobieństwem nawrotu. Wówczas może zaatakować ze zdwojoną siłą. – Bardzo obiecujące wyniki przynosi między innymi terapia przeciwko wznowie nowotworu dostępna w Stanach Zjednoczonych. Niestety koszt jednej dawki przekracza milion złotych. Nie wiemy jeszcze, jak dużych środków będzie potrzebować nasza córeczka. Z całego serca prosimy o pomoc. Błagamy, pomóżcie nam uratować naszą malutką Zosię – apelują do wszystkich, którzy mogą wesprzeć zbiórkę.